Kronika – obóz jesienny Supraśl 2010

Obóz jesienny 2010, Supraśl
1sza Warszawska Świętego Jerzego
SSBC

11 listopada -14 listopada 2010

11 XI – Święto Niepodległości

Zbiórka o 9 na Dworcu Wschodnim. Wszyscy są na czas. Punkt 9:14 odjeżdżamy do Białegostoku. Pociąg pełny, ale nieprzepełniony. Dzięki życzliwości konduktora mamy nawet gdzie siedzieć. Jedziemy!


W Białymstoku przewożą nas z Starosielcy na Dworzec Główny. Mamy spore opóźnienie, ale na szczęście zdążamy na PKS do Supraśla.

Szybko zostawiamy rzeczy na plebanii i dołączamy do uroczystości patriotycznych z okazji 11 listopada. Potem chwila by coś przekąsić…

… i do lasu! Jest spory kawałek, musimy podejść do Podsupraśla. Robi się ciemno, ale udaje nam się znaleźć miejsce, rozpalić ognisko i zjeść kolację. Przy ognisku gawęda o polskich zwycięstwach przeplatana piosenkami. Już mamy dochodzić do Obrony Częstochowy, a tu zaczyna padać deszcz. Trzeba szybko się pakować i uprzątnąć miejsce.

Wracamy. Na plebanii jeszcze kilka filmików z największymi zwycięstwami w naszej historii (Cedynia, Grunwald, Kircholm, Wiedeń i inne…). Wszyscy oglądają z dużym zainteresowaniem, a gdy pokaz się kończy, niedosyt – chciałoby się obejrzeć więcej.

Idziemy spać.

12 XI

Pobudka o 7. Zakupy, śniadanie. Niestety mocno pada deszcz. Zajmujemy się zatem węzłami, licząc na rozpogodzenie.

Deszcz lżeje. Drużynowy dogaduje drewno. Leśniczy podwozi większość drużyny na miejsce pionierki. Drużynowy i Rafał idą spory kawałek mocnym tempem. Deszcz pada to mocniej, to słabiej. Rozstawiamy plandekę, pod którą chowamy rzeczy.

Pionierka to chyba najbardziej porywający dla chłopców element skautingu. Mimo mżawki rzucają się na narzędzia i z pasją przystępują do stawiania bramy. Adam i Przemek radzą sobie błyskawicznie. Rafał, Dominik i Grześ po jakimś czasie dostawiają swój element.

Niestety :) jedna część jest niższa, i brama jest nieco krzywa… Ale! Pierwsze koty za płoty! Do obozu letniego, jeśli chłopcy zachowają tyle zapału, osiągnięmy mistrzostwo.

Obiad – cały czas mżawi. Drewno jest mokre. Rozpalanie ogniska – bardzo trudne. Posiłek: ryż z sosem czekoladowym i bananami.

Wciąż pada, więc postanawiamy wracać. Powrót skrótem przez rzekę Supraśl.

Przebieramy się. Deszcz zelżał. Idziemy do bliższego lasu. Tam gramy w podchody ze świeczkami. (Idealna gra na po zmierzchu!). Krótka gawęda o skautingu i codziennym dobrym uczynku (CDU).

Wieczór. Kolacja. Myjemy się i spać.

13 XI

Pobudka 6:30. Błoga cisza – chłopcy nieco zaskoczeni wczesną pobudką. Szybki wymarsz na miejsce pionierki – trzeba wykorzystać dobrą pogodę!

Zabieramy się stawianie wieży. Rafał łamie dwa dłuta, Przyboczny trzecie. Praca wre.

Czas na obiad. Spaghetti.

Czasem coś zamżawi.

Po obiedzie okazuje się, że brakuje sznurka, żeby dokończyć wieżę (180 metrów sznurka potrafi skończyć się niewiadomo kiedy…) :( Wszyscy są niezadowoleni.

Zmiana koncepcji: robimy szałas.

Szefowie w międzyczasie eksplorują okolicę. Spotykają jelenia oraz ciekawe okazy flory.

Szałas wykończony.

Potem trochę sportu. Konkurs wyciskania żerdzi. Wygrywa Rafał, drugi – zaskoczenie – Dominik (b. dobra technika), trzeci Przemek (b. silny charakter). Wszyscy ponad 70 powtórzeń.

Szefowie mierzą się na cięższym kalibrze. Ale tu i tak zwycięzca mógł być tylko jeden ;) (z 53 powtórzeniami wygrywa drużynowy).

Niestety czas goni. Deszczowy piątek pokrzyżował nam plany i w sobotę nie zdążyliśmy już przeprowadzić Gry Historycznej. Następnym razem…

Demontujemy nasze konstrukcje, układamy drewno i wracamy na plebanię. Po drodze spotykamy Franciszka Bartoszewicza, który pomoże nam przy robieniu pochodni. Kupujemy świeczki, szmaty i sznurki dostajemy.

Po zmierzchu idziemy do lasu. Pochodnie są gotowe w 10 minut. Każdy z chłopców uradowany. Jeszcze podchody i wracamy. Pakowanie i wstępne sprzątanie.

14 XI -  6. Niedziela pozostała po Objawieniu Pańskim

Pobudka 6:45. Przygotowanie do Mszy Świętej. Kościół Św. Trójcy w Supraślu – bardzo ładny.

Po Mszy śniadanie, i pakowanie. Potem Sąd Honorowy – Szefowie rozmawiają z każdym na osobności o jego postawie podczas obozu.

Ostatni spacer po mieście. Odwiedzamy Cerkiew i Monastyr Prawosławny (niegdyś katolicki monastyr oo. Bazylianów)

Wyjeżdżamy o 12:05. W Białymstoku udaje nam się zająć miejsca w godzinę wcześniej podstawionym pociągu – i całe szczęście! Potem tłok niesamowity.

O 16:35 jesteśmy na Warszawie Centralnej.

Podziękowania:

Dla Radosława Dobrowolskiego i Franciszka Bartoszewicza – naszych oddanych Przyjaciół z Supraśla – za pomoc w organizacji obozu i wielką życzliwość!

Dla ks. proboszcza Andrzeja Chutkowskiego za użyczenie miejsca na nocleg.

Dla leśniczych, m.in. p. Krzysztofa Łaziuka i p. Mirosława Kisiela – za pomoc przy drewnie.

Komentowanie wyłączone